tag:blogger.com,1999:blog-81143283769854563312024-03-05T10:16:39.841+01:00Wild Heartsyukirinhttp://www.blogger.com/profile/09022263540280194641noreply@blogger.comBlogger6125tag:blogger.com,1999:blog-8114328376985456331.post-10120831456248872072016-02-06T18:00:00.001+01:002016-02-11T08:01:08.490+01:00Chapter 4. I'm still learning about life.<i><br /></i>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Dedykacja dla mojego <b>wuja</b>, </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>który w nawet poważnych sytuacjach umiał rozśmieszyć ludzi </i><br />
<i>i dla <b>Angeliki</b>, która kończy dziś piętnaście lat.</i></div>
<br />
<b><span style="font-size: large;"> O</span></b>tworzyłam wielkie, drewniane drzwi i weszłam do środka. Pierwszym co rzuciło się w oczy, był religijny wystrój. Obrazy świętych ozdabiały puste, pomalowane na biało, ściany.<br />
<div>
Przede mną rozciągały się dwa rzędy ławek. W jednej z nich siedziało moje rodzeństwo. Znowu się spóźniłam. Właściwie to z domu wyszłam przed czasem, ale chciałam się przejść, żeby móc później na zawsze się pożegnać.</div>
<div>
Widziałam ich smutne twarze wpatrujące się w trumnę. W głębi duszy też byłam smutna. Podeszłam do nich, zakłócając ciszę obcasami. Czarna sukienka z długim rękawem poruszała się wraz z moim krokiem. Lekko ją wygładziłam, strzepując niewidzialny kurz i przywitałam się z rodzeństwem delikatnym skinieniem głowy.</div>
<div>
Zdenerwowana spojrzałam przed siebie i na trzęsących się nogach ruszyłam w stronę drewnianego sarkofagu.</div>
<div>
Blade, nieżywe ciało kobiety ubrane było w piękną, długą do kostek sukienkę w odcieniu chabrowym. Włosy prawie czarne, lekko zakręcone, okalały jej twarz. Oczy miała zamknięte, ale można się było domyślić koloru, bowiem były równie piękne jak oczy mojej jedynej siostry. Lekki makijaż dodawał całości świetlistości. </div>
<div>
Wyglądała jak anioł, jedyne co rzucało się w oczy były, jeszcze nie zagojone, blizny po wypadku. </div>
<div>
Dotknęłam lekko policzka kobiety. Zagryzłam wargi, gdy poczułam jaka jest zimna. To dopiero uświadomiło mi, że już nie żyje, że nie ma już jej z nami. Kilka łez napłynęło do moich oczu. Nie próbowałam ich ukryć, nie było już sensu. </div>
<div>
– Do zobaczenia mamo. – wyszeptałam. – Kocham cię najmocniej na świecie.</div>
<div>
Po chwili z zakrystii wyszedł pastor i kilku mężczyzn około czterdziestoletnich. Ostatni raz spojrzałam na jej twarz, a potem zamknęli pokrywę. Podnieśli trumnę i wszyscy razem wyszliśmy na cmentarz. Trzymałam się z tyłu, nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi, nawet przy rodzinie. </div>
<div>
Kilka znajomych osób stało obok wykopaliska. Byli to głownie przyjaciele mamy i nasi sąsiedzi. Z boku zauważyłam również ciocię Cassie.<br />
Moje brązowe loki, lekko powiewały na letnim wietrze. Było słonecznie. Lato dopiero się zaczynało. </div>
<div>
Bracia dali mi jedną z pięciu bordowych róż- po jednej dla każdego z naszego rodzeństwa. <br />
Mężczyźni zdążyli już włożyć trumnę do grobu. Wszyscy wrzucili kwiaty i rozeszli się, tylko ja jedna stałam jeszcze przez chwilę, wpatrując się na spadający piasek. Nadal miętosiłam w rękach końcówkę róży. Westchnęłam i rzuciłam krwisto czerwony kwiatek. Odwróciłam się i ruszyłam przed siebie. <br />
<br />
<a name='more'></a> Obudziłam się i spojrzałam na gwiazdy. Nie cierpiałam takich snów. Przypominały mi tylko o cierpieniu związanym ze wspomnieniami. Jednak dziwniejsze było to, że pierwszy raz od wielu miesięcy przespałam całą noc. Nigdzie się nie włóczyłam, tylko spałam. Cudowne uczucie, brakowało mi go. <br />
<div>
<div>
Nie wiem jak dotarłam do domu. Pamiętam tylko urywki. Nic nie czułam, jakby moja dusza uleciała. Czułam się obojętna dla świata i taka byłam. <br />
Przeciągnęłam się. Byłam wypoczęta, tak naprawdę wypoczęta. Miałam ochotę skakać i piszczeć jak dziecko. Poczułam się szczęśliwa.<br />
Uśmiechnęłam się do siebie. Odkryłam kołdrę i zauważyłam, że mam na sobie wczorajsze ubrania. Widocznie byłam tak zmęczona, że poszłam spać nie zdejmując ich. Szybko je zrzuciłam i wciągnęłam na siebie <a href="http://www.polyvore.com/zestaw_nr_35/set?id=147661071">przetarte jeansy i czarno białą koszulę w kratę</a>. Przypomniałam sobie o karteczce od Rossa. Szybko przeszukałam kieszenie i otworzyłam liścik.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<blockquote class="tr_bq">
<i>Jesteś diamentem skarbie- oni nie mogą cię złamać.</i></blockquote>
</div>
<br />
Uśmiechnęłam się jeszcze raz. To było miłe z jego strony. Ta wiadomość tylko spotęgowała moją radość. <br />
Wzięłam torbę z książkami i ruszyłam do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą, żeby całkowicie się rozbudzić. Jeszcze wczoraj nie było to konieczne, ponieważ prawie całą noc nie spałam, a jeżeli już, to zazwyczaj śniły mi się przerażające koszmary, w którym rolę główną odgrywali moi rodzice. Zawsze próbowali mnie zabić, wmawiali mi, że to przeze mnie zginęli. Nabijali się ze mnie, że jestem ich wyrodną córką, nic nie znaczącym śmieciem. </div>
<div>
Jednak zdażały się sny, w których tak jak dawniej troszczyli się o mnie. Czytali do snu, opiekowali gdy bywałam chora...</div>
<div>
Niestety takie dni już nigdy nie powrócą.</div>
<div>
Podparłam się rękami o umywalkę. Uniosłam wzrok i spojrzałam na swoje odbicie. Śmiało można uznać mnie za anorektyczkę. Zapadnięte policzki, wystające kości, oczy bez dawnego blasku. Wraz ze śmiercią mamy, zniknęło to wszystko. Zmieniłam się nie do poznania. Pamiętam lata kiedy całą rodziną wychodziliśmy na spacery. Byłam wtedy jeszcze dzieckiem, które nie rozumiało jak działa ten świat, które martwiło się jedynie jaką zabawkę zabierze do przedszkola. Czasami chciałabym wrócić do tego momentu. Nie martwić się o nic, nie płakać po zdradzie. Znów poczuć się szczęśliwa.<br />
To moje najważniejsze życzenie- stać się szczęśliwą.<br />
Zaraz potem jest kolejne ważne marzenie. Zakochać się na prawdę. Znaleźć prawdziwą miłość. Taką, która będzie mnie kochać mimo wszystko, do końca życia. Może brzmi to banalnie, ale gdy oglądam zdjęcia rodziców, z czasów gdy byli jeszcze nastolatkami, widzę w ich oczach miłość. To jak na siebie spoglądają jest piękne. Chciałabym znaleźć kiedyś kogoś takiego. Nigdy nie usłyszałam historii rodziców, bo nie zdążyli mi jej opowiedzieć, ale już na pierwszy rzut oka widać, że bardzo się kochali i nie była to tylko przelotna znajomość.<br />
Sięgnęłam po szczotkę do włosów i rozczesałam jedno pasmo. Zaraz potem kolejne i jeszcze jedno, aż włosy były miękkie i rozczesane. Umyłam zęby i zrobiłam lekki makijaż oczu.<br />
W kuchni, przy stole siedział David. Czytał dzisiejszą gazetę, a na talerzu leżała ostatnia kanapka z serem. Wzięłam ją i ugryzłam małego kęsa. Miałam ochotę zwymiotować. Mój organizm odzwyczaił się już od śniadania, jednak starałam się wmusić w siebie choć jeszcze kilka gryzów. Szło ciężko i opornie, ale już po chwili cała kanapka zniknęła. Poczułam się pełna, lecz odsunęłam chęć zwrócenia jedzenia. </div>
<div>
– Obudź Nick'a. Wrócił wczoraj późno w nocy, tak jak i ty. – wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam głos starszego brata. Odkąd tu przyszłam nie odezwał się do mnie ani słowem. Zorientowałam się, że oglądam swoje ręce. Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że David patrzy na mnie wyczekująco. Dla większego efektu odłożył nawet gazetę. Jedną ręką przetarłam kark. Wiedziałam, że znów czeka mnie pełny refleksji wykład, o tym, o której powinnam wracać do domu. – Gdzie byłaś?<br />
– Nie twoja sprawa.<br />
– Właśnie, że moja. Jestem twoim starszym bratem. – warknął. – Więc?<br />
– Powiedziałam ci już- nie twoja sprawa. – wycedziłam, przez zaciśnięte zęby. <br />
– Odkąd mama umarła, ja przejąłem nad wami wszystkimi opiekę. – zmrużył oczy, a ja na samo wspomnienie wypadku i nocy w szpitalu, zacisnęłam pięści. Wiedział, że mówiąc o mamie wyciśnie ze mnie wszystko. Jednak nadal byłam zdziwiona tym, że może już mówić o niej normalnie. Nadal pamiętam jak po śmierci, zobaczyłam go leżącego na kanapie przed telewizorem, z policzkami mokrymi od łez. I nie była to raczej wina filmu, ponieważ telewizor był włączony na filmie akcji. <br />
– Byłam u kolegi – wybełkotałam. Dav podniósł jedną brew.<br />
– Jak ma na imię ten twój <i>kolega</i>? – zapytał, stawiając nacisk na ostatnie słowo. Wiedziałam, że tak łatwo się nie wywinę. Po co w ogóle to powiedziałam?<br />
<i>Myśl Laura, myśl.</i><br />
Przegryzłam dolną wargę i nim zdążyłam się powstrzymać, powiedziałam:<br />
– Ross. Byłam u Rossa. – no pięknie Lauro. Dlaczego mieszasz jeszcze jego w swoje sprawy?<br />
Będzie miał przeze mnie kłopoty. W najlepszym wypadku, będzie musiał tylko przejść przez rozmowę o antykoncepcji. W najgorszym- David go udusi. Nie wiadomo co może przyjść do głowy zazdrosnemu bratu.<br />
– W takim razie, nie będzie problemu jeżeli zaprosisz go na dzisiejszą kolację. – uśmiechnął się półgębkiem.<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Idąc w stronę skrzydła humanistycznego oglądałam się za blondynem. Nie miałam najmniejszej ochoty go zapraszać, ani tym bardziej prosić by udawał dla mnie. To będzie cud, jeżeli się zgodzi, w końcu znamy się tylko dzień. </div>
<div style="text-align: left;">
Rozglądając się dookoła, wpadłam na kogoś. Odwróciłam głowę i zamarłam. Tylko jego mi tu brakowało. Przede mną we własnej osobie stał Jacob. </div>
<div style="text-align: left;">
– Laura! Szukałem cię. – uśmiechnął się i mnie przytulił. Nie odwzajemniłam gestu. Stałam jak kołek, nie ruszając się. Za plecami Jake'a zobaczyłam zaskoczonego Rossa. Ross! Znalazłam go, a raczej on znalazł mnie. Chciałam się wyrwać, ale chłopak trzymał mnie mocno. Poczułam jego ciepły oddech na policzku. – Co powiesz na to, żebym dzisiaj wieczorem wpadł do ciebie? </div>
<div style="text-align: left;">
Skrzywiłam się. </div>
<div style="text-align: left;">
<i>Nie, nie chcę. Zostaw mnie w spokoju.</i></div>
<div style="text-align: left;">
– Nie dziś, Jacob. – burknęłam i wyrwałam się z jego żelaznego uścisku. Zrobił zaskoczoną minę, ale to była tylko przykrywka. W środku kipiał ze złości. Żadna panna nigdy mu nie odmawiała, tak więc, jestem wyjątkiem. Chciał jednego, tylko nie miałam pojęcia, że zaproponuje to tak szybko. </div>
<div style="text-align: left;">
<i> </i>Na jego czerwonej twarzy wykwitł wymuszony uśmiech.</div>
<div style="text-align: left;">
<i> – </i>Spoko. Następnym razem, prawda kotku?</div>
– Tak, następnym razem. – obeszłam Jacoba i pobiegłam za oddalającym się Rossem. – Jeżeli w ogóle taki następny raz nadejdzie, <i>kotku</i>. – wycedziłam do siebie.<br />
Zgubiłam blondyna za zakrętem. Westchnęłam i weszłam do klasy. Na moje szczęście siedział tam. Czyli wiadomo już, że mamy razem dwie lekcje. Biologię i literaturę angielską. Usiadłam w ławce za nim. Położyłam książki i nachyliłam się do jego ucha.<br />
– Ładnie to tak przede mną uciekać? – szepnęłam.<br />
– Byłaś zajęta. – odpowiedział z pogardą. Szczerze powiedziawszy, zbił mnie z tropu. Rozejrzałam się po pustej sali.<br />
– Musisz mi pomóc. – powiedziałam zawstydzona. Nienawidzę prosić o pomoc. To tak jakbym już sama nie mogła sobie poradzić.<br />
Chłopak zdezorientowany odwrócił się w moją stronę. Lewą rękę położył na oparciu krzesła, a drugą poprawił spadającą na oczy, grzywkę. Wyglądał uroczo. Miałam ochotę zanurzyć palce w jego jasnych włosach. Dotknąć ich, poczuć jakie są miękkie.<br />
Mój wzrok zjechał na jego pełne, zaróżowione usta. Usta, które jeszcze kilkanaście godzin temu całowały moje.<br />
<i>Jeżeli nie przestaniesz- rzucisz się na niego</i>, skarciłam się w myślach. <br />
Spojrzał na mnie swoimi ładnymi, brązowymi oczami. Patrząc na nie, przychodzi mi do głowy tylko jedna myśl- czekolada. Zatapiam się w czekoladzie. Słodkiej mlecznej czekoladzie...<br />
Dość! Laura uspokój się. Pamiętaj co mu chciałaś powiedzieć.<br />
– W czym? – zapytał wyrywając mnie z zadumy. Patrzył na mnie pobłażliwie i był zdecydowanie za blisko. Nasze nosy prawie się stykały, a oddechy mieszały ze sobą. Przez niego nie mogłam racjonalnie myśleć. Przy nim czuję się bezsilna.<br />
Nabrałam płytki oddech, nawet nie wiem, kiedy mój puls przyśpieszył, i odpowiedziałam jąkając się.<br />
– Zjesz ze mną kolację? – uśmiechnął się delikatnie i przybliżył jeszcze trochę.<br />
– Z przyjemnością. – szepnął.<br />
– Skłamałam bratu, że wczoraj w nocy byłam u ciebie i teraz chce, żebyś zjadł z nami kolację, a on w tym czasie wypyta cię o wszystko. – wyrzuciłam z siebie. Nie mam pojęcia czy cokolwiek zrozumiał, przez moje za szybkie paplanie. <br />
Przez chwilę się uśmiechał, a gdy dotarło do niego co powiedziałam, mina mu zrzedła. Patrzył na mnie w milczeniu, kiedy gwałtownie się odsuną i wściekły syknął:<br />
– A czemu nie zapytasz Jake'a?<br />
– Bo powiedziałam, że to u ciebie byłam – odpowiedziałam zrozpaczona. Głupia, miałam nadzieję, że się zgodzi. Nie odezwał się już. Patrzył tylko na mnie, a w jego oczach tańczyły iskierki zirytowania. – Czy ty...? Jesteś zazdrosny? – zapytałam zaskoczona. Prychnął i odwrócił się.<br />
– Przyjdę. – burknął pod nosem. Uśmiechnęłam się i złapałam pod stołem, jego dłoń w swoją.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhI8s3Qswj9ZOQg7uGod5a5LCnHJSnQyK2cA2PCZW9xq4S9Ml0MsaCNb3-MUzTjS9Qsa_AhOqiSOafzldjSwXPED0OUAG-0-mWWdvvlL_Nb3SmOLa5LcSHex0yXPAXYi7EdqWp6nnzJis4/s1600/jjkkkk.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="172" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhI8s3Qswj9ZOQg7uGod5a5LCnHJSnQyK2cA2PCZW9xq4S9Ml0MsaCNb3-MUzTjS9Qsa_AhOqiSOafzldjSwXPED0OUAG-0-mWWdvvlL_Nb3SmOLa5LcSHex0yXPAXYi7EdqWp6nnzJis4/s320/jjkkkk.gif" width="320" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: right;">
<b>Piosenka: Lucas Graham - 7 years.</b></div>
<div>
<div>
<div style="text-align: right;">
<b>Tłumaczenie tytułu: Nadal uczę się od życia.</b></div>
<div style="text-align: center;">
__________________________</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
<div>
<br />
<div style="text-align: right;">
Dobry wieczór!</div>
<div style="text-align: right;">
W końcu go napisałam! Jestem chyba z niego dumna.</div>
<div style="text-align: right;">
Dziś trochę więcej Raury, kto się cieszy? :D</div>
<div style="text-align: right;">
Początek rozdziału pisałam jeszcze przed feriami, a resztę dokończyłam dziś.</div>
<div style="text-align: right;">
Dedykacja też nie jest napisana ot tak sobie. Dedykuję ten rozdział mojemu wujowi, który zastępował mi dziadka, </div>
<div style="text-align: right;">
oraz mojej <i>sister</i> Angeli, ponieważ raz w życiu kończy się piętnaście lat!</div>
<div style="text-align: right;">
Piszcie co myślicie o Jacobie! No i możecie też coś napisać o Jasonie, bo w poprzednim zapomniałam napisać co o nim sądzicie :)</div>
<div style="text-align: right;">
Jeżeli powstawiałam gdzieś źle przecinki- poprawcie mnie. </div>
<div style="text-align: right;">
Są moimi odwiecznymi wrogami, chociaż nadal się ich uczę. </div>
<div style="text-align: right;">
Tak więc, ja się z wami żegnam.</div>
<div style="text-align: right;">
Do zobaczenia w następnym!</div>
<div style="text-align: right;">
No i miłego końca weekendu.</div>
<div style="text-align: right;">
<br />
<b>Wybaczcie za nagły przypływ radości Laury. To nie tak miało być.</b><br />
<br />
<i><b> </b></i><b><i>Nicole Lucy Lynch.</i></b></div>
</div>
yukirinhttp://www.blogger.com/profile/09022263540280194641noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-8114328376985456331.post-13274929162254367202016-01-10T17:34:00.000+01:002016-01-10T17:34:28.175+01:00Chapter 3. I tread a troubled track.<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Rozdział dedykowany <b>smutnym</b> osobom. </i></div>
<br />
<br />
<span style="font-size: large;">R</span>ydel, ile mam ci razy powtarzać, że nic mi nie jest? <br />
Krzyknąłem próbując uspokoić siostrę. Stałem w salonie, a moje rodzeństwo świdrowało mnie wzrokiem. Nigdy mi nie wierzyła. Miałem już tego dosyć. Czasami miałem wrażenie, że mi nie ufa. Bała się o mnie, jakbym był małym dzieckiem. To ja powinienem zacząć się o nią martwić. Coraz częściej widzę ją smutną. To chore ile razy można być zranionym. Bałem się o nią. Wiem jak bardzo potrzebuje przyjaciół. To prawda, ma nas, ale... Każdy potrzebuje kogoś z zewnątrz. Kogoś kto nie widzi cię codziennie rano zaspaną, kto nie widzi kiedy jesteś wścieknięta albo pijana. Rydel potrzebuje koleżanki do gadania o chłopakach i damskich bzdetach. Nienawidziłem siebie, za to, że pozwoliłem ją skrzywdzić. Byłem taki głupi. Jak mogłem nie zauważyć, że pod tym wielkim uśmiechem kryje się niewyobrażalna rozpacz? Miałem ochotę stanąć na rzęsach, byle tylko jej pomóc, ale to było trudne. Stanąć na miejscu osoby, która tyle wycierpiała i jakoś zaradzić.<br />
– Dobra! – warknęła wściekła i rzuciła pilot na kanapę. – Tylko potem do mnie nie przychodź po pomoc! – dodała i wybiegła do swojego pokoju.<br />
<i> Zarąbiście Ross. No to się porobiło.</i><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkcRj7ddWTHeocIlfGawvxZbSGeqAjQ-A6jxr5O_g8LK0KfnNScpwIa4KKGWkiuzRTLM0Q05PMbxCKcU2hxMjSlmckEM4W26884iV938s_8YHW5XSgLc5EDnfGihmnCxhOU7maO8TarOQ/s1600/tumblr_m9ckn3wgDj1qfc8cw.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkcRj7ddWTHeocIlfGawvxZbSGeqAjQ-A6jxr5O_g8LK0KfnNScpwIa4KKGWkiuzRTLM0Q05PMbxCKcU2hxMjSlmckEM4W26884iV938s_8YHW5XSgLc5EDnfGihmnCxhOU7maO8TarOQ/s320/tumblr_m9ckn3wgDj1qfc8cw.gif" width="320" /></a></div>
Moi bracia patrzyli na mnie ze złością. Riker chciał mi coś powiedzieć, ale Rocky, który wyjątkowo nie miał dziś humoru, go uciszył.<br />
Zacisnąłem szczękę i skierowałem się do kuchni. Od rana nic nie jadłem. Cały lunch przesiedziałem z Laurą, a potem już nie miałem czasu. Na samo wspomnienie momentu pocałunku uśmiechnąłem się szeroko. Mimo, że znaliśmy się krótko, polubiłem tą dziewczynę. Może nie byłem w niej zakochany, ale była całkiem okay. Właściwie to nawet nie wiem czemu ją pocałowałem. To był impuls. Coś co nie powinno się zdarzyć. A to w jej pokoju. To.. po prostu. Miałem ochotę to powtórzyć i to zrobiłem. Czy to coś złego? <br />
Wyciągnąłem z lodówki resztki pizzy i podgrzałem ją w mikrofalówce. Odkąd zamieszkaliśmy tutaj, nasze jedzenie składa się tylko i wyłącznie z pizzy.<br />
Opierając się o blat, rozejrzałem się po pomieszczeniu. Wszędzie walały się pudła. Nie zdążyliśmy jeszcze wszystkiego wypakować. Wprowadziliśmy się tu dopiero kilka dni temu, a już dużo się wydarzyło.<br />
Ukryłem twarz w dłoniach i oddychając głęboko, czekałem aż mikrofala się wyłączy. <br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Odłożyłem talerz na puste biurko i usiadłem między pudłami w swoim pokoju. <br />
Laura. To imię krążyło mi po głowie odkąd mi je wyjawiła. Jest bardzo ładna, mimo swojej wychudzonej twarzy i oklapniętych loczków. Co ja gadam, ona jest prześliczna. Nawet zadrapanie u niej było czymś pięknym.<br />
Gdy ten Jacob zaprosił ją na randkę, nie wiem co we mnie wstąpiło. Miałem ochotę go zabić, jakby Laura była moją własnością. Miałem nadzieję, że się nie zgodzi, ale postąpiła inaczej...<br />
Sięgnąłem po książkę i spróbowałem czytać. Jednak moje myśli odpływały. Miałem dość, rzuciłem lekturę na łóżko i wyszedłem z pokoju. Zapukałem delikatnie do drzwi na przeciw. Usłyszałem ciche pozwolenie, pociągnąłem za klamkę i moim oczom ukazała się przytulna sypialnia siostry. Nadal się nie urządziła. Kilka kartonów leżało pod białą ścianą. Łóżko stało obok okna, z którego rozciągał się piękny widok na ocean. Wybrała sobie najlepszy. Nie było w nim już nic oprócz wielkiej, białej szafy. <br />
Leżała na puchatym dywanie wpatrzona w sufit. Wiedziałem, że płakała. Miała czerwone, podkrążone oczy. Skruszony położyłem się obok niej.<br />
– Rydel... Tak mi przykro... – szepnąłem odwracając głowę, żeby na nią spojrzeć. Blondynka nie odzywała się. – Nie wiem co się ze mną dzieje... Nie chciałem na ciebie krzyczeć.<br />
Westchnęła. Zamknęła na chwilę oczy, by zaraz je otworzyć.<br />
– To ja przepraszam. Nie powinnam mieszać się w twoje sprawy.<br />
Leżeliśmy tak przez chwilę pusto patrząc na sufit.<br />
– Poznałem kogoś. – szepnąłem. Siostra gwałtownie odwróciła do mnie głowę. Jej oczy świdrowały każdy kawałek mojej twarzy.<br />
– Poznałeś?<br />
– Tak, ma na imię... – nie zdążyłem dokończyć, ponieważ do pokoju wpadł Rocky. Wykrzyknął, że w telewizji lecą Kucyki Pony i pobiegł dalej. Zaśmiałem się. Widocznie dobry humor już mu powrócił. Po chwili ciszy dodałem: – Laura. Tak się nazywa.<br />
Uśmiechnąłem się do siebie.<br />
– Ma na ciebie dobry wpływ. – przyznała Rydel. Zastanowiłem się chwilę i pokiwałem twierdząco głową. Tak, ma na mnie dobry wpływ. <br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-size: large;"><i>Laura</i></span></span></span></div>
</blockquote>
<br />
Wysiadłam z samochodu Jake'a dziękując za spędzony wieczór. Może nie był idealny, ale było całkiem miło. Komedia mimo, że tandetna, to muszę przyznać, że parę razy się zaśmiałam. Zbliżała się dziesiąta wieczorem, ale nie byłam zmęczona.<br />
Uśmiechnęłam się do niego ostatni raz i zatrzasnęłam drzwi. Obeszłam samochód i przeszłam przez bramę. <br />
– Do zobaczenia w szkole! – Jacob zawołał za mną. Odwróciłam się na pięcie i pokiwałam mu. Zamknął drzwi, po czym odjechał z piskiem opon. Westchnęłam z ulgą, a uśmiech od razu zszedł mi z twarzy. Ze złością kopnęłam niewielki kamień. Poturlał się na ulicę, ale ja stałam nadal w miejscu i po prostu patrzyłam. Kilka łez spłynęło po moich policzkach.<br />
Wiedziałam jak skończy się ta znajomość. Chciał tylko jednego, a potem mnie ośmieszy i zostawi. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale nic nie mogłam zrobić. Było już po prostu za późno. Będę musiała to przeżyć, jak zawsze.<br />
Pustą uliczką skierowałam się do starej fabryki, oddalonej kilka minut drogi od mojej ulicy. Było chłodno, a ja cała się trzęsłam, jednak twardo szłam przed siebie. Miałam potrzebę i zamierzałam wytrwać. <br />
W opuszczonej fabryce mebli, weszłam schodami do gabinetu. Pomieszczenie było już zniszczone i brudne. Na przeciw wejścia wstawione były okna przysłonięte żaluzjami, z widokiem na wytwórnię. Z lewej strony ustawiono drewniane biurko, z którego można by było zdzierać kurz szpachelką i krzesło. Po prawej był stary materac, a na nim chłopak. Mój dobry znajomy.<br />
Był dwudziestodwuletnim brunetem. Zawsze gdy go widziałam na głowie miał czapkę z daszkiem. Tym razem nie miał jej, więc mogłam zobaczyć jego brązowe loczki. Muszę przyznać, że był nawet przystojny, jednak nie zamierzałam zostać jego dziewczyną. Poznałam go jakiś rok temu, gdy w sklepie zgodził się kupić dla mnie paczkę papierosów. <br />
– Laura. Co za miłe spotkanie. – wyszczerzył zęby, uśmiechając się upiornie. Skrzywiłam się lekko.<br />
– Nie przyszłam tutaj na pogaduszki Jason. – odparowałam. Brunet leżał niedbale, podpierając głowę rękoma. Miał na sobie szare dresy i biały podkoszulek ukazujące jego niemałe mięśnie. Założyłam ręce i czekałam na jakikolwiek odzew od niego. Patrzył na mnie wyczekująco, jakby nie mógł się domyśleć o co chodzi. – Miałeś mi załatwić fajki. – burknęłam rozglądając się po pomieszczeniu.<br />
– A co dostanę w zamian? – wstał z łóżka i do mnie podszedł. Był wyższy ode mnie, przez co musiałam podnieść głowę, żeby na niego spojrzeć.<br />
– Kasę. Na nic innego nie licz. – warknęłam wiedząc co ma na myśli.<br />
– Miałem nadzieję na coś lepszego.. – szepnął wodząc palcem po moich wargach. Zdenerwowana strzepnęłam jego dużą rękę. Westchnął wiedząc, że się tak łatwo nie poddam. Podszedł do małej szafki i wyciągnął z niej kilka paczek papierosów. Rzucił je w moją stronę, a ja ledwo je wszystkie złapałam. Było ich może z sześć. Jason wrócił do mnie, złapał mój podbródek i podniósł moją głowę tak, że patrzyłam na niego. – Następnym razem nie odmówisz mi. – szepnął i musnął moje usta swoimi. Wzdrygnęłam się. Chłopak mnie puścił i usiadł na biurku. – To co z tą kasą? – Otrząsnęłam się i wyjęłam z kieszeni plik banknotów. Podałam mu, a on je szybko policzył i uśmiechnął się półgębkiem. – Grzeczna dziewczynka. <br />
Schowałam paczuszki do kieszeni i wyszłam z pomieszczenia. Zbiegłam pośpiesznie po schodach i wydostałam się na zewnątrz. Wieczorny wiatr owiał moją zmęczoną twarz. Zaczęłam biec. Potrzebowałam tej adrenaliny. Potrzebowałam ukojenia. Potrzebowałam spokoju. <br />
<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<b>Piosenka: Amy Winehouse- Back to black</b></div>
<div style="text-align: right;">
<b> Tłumaczenie tytułu: Stąpam ścieżką pełną zmartwień.</b></div>
<div style="text-align: right;">
</div>
<div style="text-align: center;">
__________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
Hello everybody .</div>
<div style="text-align: right;">
Rozdział długością nie powala, a do tego jest nudny i okropny. Spóźniony o tydzień..</div>
<div style="text-align: right;">
<i>I'm sorry</i>. Obiecuję, że następny będzie lepszy.<br />
Jeżeli są jakieś błędy, to mnie poprawcie :) </div>
<div style="text-align: right;">
Jutro szkoła :( Niech weekend będzie dłuższy chociaż o jeden dzień. </div>
<div style="text-align: right;">
Przygnębiająca pogoda.</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Umieram powoli...</i></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<b><i>Nicole Lucy Lynch.</i></b></div>
<br />yukirinhttp://www.blogger.com/profile/09022263540280194641noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-8114328376985456331.post-9200185987338710862015-12-26T18:54:00.000+01:002016-01-02T19:16:35.202+01:00Chapter 2. Please don’t go, I love you so.<div style="text-align: center;">
<i>Rozdział dedykowany</i> <i><b>Kai</b>, która stała mi się bardzo bliska, </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>mimo tak krótkiego czasu. </i></div>
<br />
<b><span style="font-size: large;">W</span></b>yszłam z klasy ostatnia. Ross jak tylko usłyszał dzwonek, poderwał się z siedzenia i pobiegł do wyjścia. Znów zostałam sama.<br />
<i>Powinnaś się już przyzwyczaić Lauro.</i><br />
Zamknęłam drzwi klasy i poszłam w stronę sali chemicznej. Miałam ochotę się wyrwać ze szkoły. Iść do mojego miejsca i tam w spokoju pomyśleć. Usłyszałam za sobą kroki. Mimo, że
mnie korciło, nie odwróciłam się.<br />
– Czemu za mną idziesz? – zapytałam jakby od niechcenia. Zatrzymałam się, a Lynch wpadł na mnie.<br />
– A dlaczego by nie? – uśmiechnął się cwaniacko. – A tak serio, to pomyślałem, że mogłabyś oprowadzić mnie po szkole.<br />
Jęknęłam. Nie miałam ochoty oprowadzać nikogo, tym bardziej Rossa. <br />
– A dlaczego nie zapytasz o to Emmy? – syknęłam.<br />
– Zdecydowanie wolę ciebie. – uśmiechnął się. – To co?<br />
Westchnęłam i zgodziłam się. Nigdy tak łatwo się nie poddawałam, ale on ma w sobie jakąś dziwną energię, która mnie do niego przyciąga. Po prostu nie mogłam się mu oprzeć.<br />
<br />
<a name='more'></a> Gdy zatrzymaliśmy się
pod klasą w której mieliśmy teraz lekcje, Ross podziękował mi. Uśmiechnęłam się do niego lekko. Nikt od trzech lat nie widział mnie uśmiechniętej. Ross to naprawdę wyjątek. Blondyn wszedł do sali, a moją uwagę zwrócił Nick, który flirtował z dziewczyną z młodszej klasy. Nie była jakoś nadzwyczaj ładna. Blond włosy sięgały jej do pasa. Zielone oczy wpatrywały się w mojego brata jak w obrazek, a opięta sukienka tylko podkreślała jej figurę modelki. No dobra, może jest trochę ładna, ale wydaje się kolejną pustą laską. Nick nie był tak popularny jak Emma i jej banda, ale jednak był rozpoznawalny. To dziwne, że jeszcze nie usłyszał tych wyzwisk rzucanych w moją stronę. Już miałam wejść do klasy, kiedy chłopak mnie zauważył.<br />
– Laura!<br />
– Czego? – burknęłam, widząc jak blondwłosa piękność patrzy na mnie. Gdyby wzrok mógłby zabijać, leżałabym już martwa. Dziewczyno, czego ty się boisz? Że zabiorę ci kolejnego chłoptasia? <br />
– Zapomniałaś śniadania. – wydyszał i podał mi małe zawiniątko. Skrzywiłam się, ale wzięłam od niego lunch.<br />
Nie miałam ochoty na jedzenie, ale moi bracia uparcie wpychali we mnie te niepotrzebne kalorie. Gdyby naprawdę coś o mnie wiedzieli, zauważyli by, że jedzenie, które mi dają wyrzucam do śmieci. Wzruszyłam ramionami do swoich myśli i w końcu weszłam do pomieszczenia. Rozejrzałam się po klasie i zdziwiona zauważyłam, że miejsce koło Rossa jest puste. Chłopak gdy spostrzegł, że na niego patrzę, uśmiechną się szeroko i poklepał siedzenie obok siebie. Niepewnie do niego podeszłam i usiadłam. Myślałam, że zacznie rozmowę, ale wyjątkowo siedział cicho. Spojrzałam na niego z ukosa i podniosłam jedną brew.<br />
– Coś się stało stokrotko? – zapytał zdziwiony. Pokiwałam szybko głową. Za szybko. Zmrużył oczy i uśmiechną się półgębkiem. Potrząsnęłam głową i spojrzałam na swoje notatki, które zaczęłam zawzięcie czytać. Czułam jego wzrok na sobie, ale starałam się go ignorować.<br />
– Cześć Laura. – usłyszałam. Wyprostowałam się i zerknęłam na osobę stojącą przy ławce. Był to Jacob Stone. Największy przystojniak w szkole. – Dałabyś się zaprosić na randkę?<br />
– Randkę? – powtórzyłam głucho. Ja i on, randka? Czy ja się przesłyszałam?<br />
– No wiesz, wypad do kina i te sprawy. – Jacob uśmiechnął się olśniewająco. Siedziałam osłupiała i nie wiedziałam co powiedzieć. Zgodzić się?<br />
Za sobą usłyszałam ciche warknięcie Rossa. Zerknęłam na niego. Zacisną pięści i szczękę. W jego oczach widziałam gniew. Patrzył na blondyna jakby chciał go zabić. Odwróciłam wzrok z powrotem na Jacoba.<br />
– Em, jasne. Czemu nie. – odpowiedziałam w końcu. Nie wiem dlaczego się zgodziłam. Może chciałam zobaczyć reakcję Lyncha. Jego zachowanie mnie zastanawiało.<br />
– Super. – uśmiechnął się promiennie. – Podjadę po ciebie o szóstej. – dodał i odszedł w stronę swoich kolegów z drużyny. Przyłapałam siebie na tym, że miałam otwarte usta. Szybko je zamknęłam, wyobrażając sobie jak głupio wyglądam. Chwilę jeszcze patrzyłam na blondyna, po czym odwróciłam głowę w kierunku Rossa. Patrzył zły przed siebie, na tablicę.<br />
– Coś się stało stokrotko? – powtórzyłam jego słowa i zaśmiałam się. Chłopak tylko burknął coś w odpowiedzi. <br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
Zadzwonił dzwonek oznajmiający przerwę na lunch. Na korytarzach zrobiło się tłoczno. Każdy chciał być jak najszybciej w stołówce. Ja skierowałam się na dziedziniec. Nie miałam ochoty jeść. Przed szkołą rozciągał się mały lasek, do którego chodziłam. Obejrzałam się dookoła i gdy stwierdziłam, że nikt mnie nie zobaczy, biegiem ruszyłam w las. Biegłam tak jeszcze przez jakiś czas, aż dotarłam do urwiska. Stanęłam na skraju i zamknęłam oczy. Wzięłam głęboki oddech, po czym usiadłam po turecku na trawie, kawałek się odsuwając. Sięgnęłam do kieszeni spodni. Wyciągnęłam stamtąd paczkę papierosów i zapalniczkę. Palenie zastępuje mi jedzenie. Otworzyłam ją i złapałam ostatnią fajkę w palce. Rzuciłam puste opakowanie na ziemię, a papierosa włożyłam do buzi i zapaliłam. Zaciągnęłam się i powoli, uważnie obserwując dym, wypuściłam go z ust. Podciągnęłam kolana do siebie i oparłam głowę na kolanach. Włożyłam papierosa z powrotem i ponowiłam czynność. Poczułam jak ktoś się do mnie dosiada. Zaskoczona odwróciłam się w stronę przybysza. Był to Ross, który uważnie na mnie patrzył. Podniosłam jedną brew, zadając nieme pytanie.<br />
– Czemu nie przyszłaś na lunch? – zapytał.<br />
– Nie mam ochoty jeść. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą ponownie trując płuca. Powoli pokiwał głową. Wyciągnął rękę i zabrał mi prawie skończoną fajkę. – Ej!<br />
Myślałam, że wyrzuci go, ale on włożył do ust i się zaciągnął. Patrzyłam na to w osłupieniu.<br />
– No co? Skoro ty palisz, to ja też mogę. – odpowiedział, widząc moją zaskoczoną minę. Ugryzłam dolną wargę i przestałam się na niego patrzeć. Spojrzałam na swoje buty. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że idę na randkę. Na randkę z Jacobem. Z Jacobem Stonem. Nie mogłam w to uwierzyć. Najbardziej popularny i pożądany chłopak zaprosił mnie na randkę. Czy to się dzieje na prawdę?<br />
Poczułam przyjemne mrowienie na policzku. Podniosłam wzrok. Ross patrzył na mnie, a jego palce delikatnie sunęły po mojej, zaschniętej ranie.<br />
– Co ci się stało? – szepnął prawie nie słyszalnie. Zamknęłam oczy, gdy druga dłoń chłopaka zaczęła bawić się kosmykiem moich włosów. Poczułam na policzku ciepły oddech, a zaraz potem lekkie muśnięcie warg. Pocałował mnie. Ross mnie pocałował. Zagryzłam wargi tak, że zaczęła się z nich powoli sączyć krew. Zarumieniłam się totalnie. Czułam jak moja twarz płonie od dotyku blondyna. Bałam się otworzyć oczy. Bałam się zobaczyć jego twarz. Moje serce obijało się o żebra jak szalone. Podbródek trząsł się jakby z zimna. Nie było mi zimno, w tej chwili byłam rozpalona jak nigdy. Powoli uchyliłam powieki. Pierwszymi co zobaczyłam, były oczy blondyna. Był blisko mnie. Bardzo blisko. Jak gdyby chciał mnie pocałować, tym razem w usta. Jego piękne, czekoladowe oczy wpatrywały się we mnie. Był w nich strach, niepewność, ale też radość. Kilka kosmyków spadło mu na oczy. Podniosłam rękę i powoli odgarnęłam je. Nie zabrałam ręki, przejechałam palcem po jego gorących wargach. Czułam się jak nigdy. To było takie dziwne uczucie. Niepewność, ale jednocześnie podniecenie. Drugą rękę położyłam na karku chłopaka. Odchyliłam się do tyłu i położyłam na trawie, ciągnąc Rossa ze sobą. Podparł się ręką koło mojej głowy, ale nadal byliśmy strasznie blisko. Rękę, którą dotykałam jego ust wplotłam w jego cudownie miękkie włosy. Zmrużył oczy. Delikatnie go głaskałam, a on mruczał słodko. Uśmiechnęłam się do siebie. Lubi to. Ross swoją rękę położył na moim udzie. W miejscu gdzie mnie dotknął przeszedł dreszcz. Chwile kreślił kółka patrząc na mnie spod zmrużonych oczu. Nie chciałam już dłużej czekać. Przyciągnęłam go do siebie, aż nasze wargi się zetknęły. Zamknęłam oczy. Przestałam myśleć. Nie interesowało mnie nic, poza Rossem. Nawet dzwonek na lekcje, który usłyszeliśmy przestał się liczyć. Byliśmy tylko my. I nic po za tym.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4fUZYCSINmhRUQYP59qby_VtGZXJMmhJLZ7iKxRDi76NQc93smmZP2F9bZ2-NvFwDBHs03oRtORvYVA4d-8SpnfncPgleTKDA_aMx_3RpRLkbvz0QNIC37o9ohQTN3dVZW30zmogZ4lM/s1600/tumblr_m3ucjhcv191rryhvbo1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="176" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4fUZYCSINmhRUQYP59qby_VtGZXJMmhJLZ7iKxRDi76NQc93smmZP2F9bZ2-NvFwDBHs03oRtORvYVA4d-8SpnfncPgleTKDA_aMx_3RpRLkbvz0QNIC37o9ohQTN3dVZW30zmogZ4lM/s320/tumblr_m3ucjhcv191rryhvbo1_500.gif" width="320" /></a>Ugryzłam lekko jego dolną wargę, a on uśmiechnął się. Zaplotłam ręce na jego szyi, przyciągając go jeszcze bliżej. Najpierw muskaliśmy lekko nasze wargi, a potem zaczęliśmy się całować. Robiliśmy to powoli i delikatnie, jakby to był nasz ostatni raz. Jego usta były tak przyjemnie miękkie. Zamruczałam gdy Ross pocałował mnie w żuchwę. Nie pierwszy raz się całowałam, ale to, to było coś innego. To nie był zwykły pocałunek. Sunęłam palcami po jego plecach, robiąc przeróżne wzorki, gdy zdałam sobie sprawę z tego co robię. Otworzyłam gwałtownie oczy. Blondyn całował moją szyję.<br />
– Ross? – szepnęłam zachrypnięta.<br />
– Hm? – zamruczał nie przestając mnie całować. Zadrżałam gdy pocałował moje ramię. Co my robimy. Przerażona delikatnie odsunęłam chłopaka od siebie. Zdziwiony podniósł głowę i spojrzał w moje oczy. – Zrobiłem coś nie tak?<br />
– Tak, znaczy nie, znaczy... przepraszam. – szepnęłam i wygramoliłam się z pod chłopaka. Podniosłam swoją bluzę, nie wiedząc kiedy ją zdjęłam. Ostatni raz spojrzałam na zdziwioną twarz Rossa i szybkim krokiem uciekłam.<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
Gdy zamknęłam drzwi domu, zaczęłam się trząść. Co ja zrobiłam. To nie może być prawda. To tylko jakiś głupi sen. Na nogach jak z waty weszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i zasnęłam z nadmiaru wrażeń.<br />
Obudziły mnie hałasy na dole. Potarłam zaspane oczy i usiadłam. Na dworze było już ciemno. Chwilę patrzyłam na okno, gdy zdałam sobie sprawę, że mam randkę. Jak oparzona wyskoczyłam z łóżka, potykając się o moje dresy.<br />
<i>Cholera.</i><br />
Spojrzałam na zegar wiszący nad biurkiem i odetchnęłam głęboko. Mam jeszcze godzinę. Wyszłam z pokoju i zbiegłam po schodach. W salonie chłopacy oglądali jakiś horror. Podeszłam do nich i wzięłam trochę popcornu.<br />
– Gdzie Nick? – zapytałam zaskoczona nieobecnością brata. Nigdy nie opuścił by horroru. Bliźniaczkę by poinformował, prawda?<br />
– Wyszedł. Chyba z dziewczyną. – mruknął Adrian, nawet nie racząc mnie spojrzeniem. Randka? Z tą pustą lalą? Ugh, jak go spotkam to go chyba uduszę. Zerknęłam na ekran telewizora, akurat w momencie kiedy jakiś szalony clown odcinał głowę małej dziewczynce. Wzdrygnęłam się i nie chcą na to patrzeć, weszłam do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki butelkę wody i napiłam się jej. Miałam już zamiar iść się przygotować na spotkanie, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiona zerknęłam na zegar. To jeszcze nie pora, żeby Jacob przyszedł. Wzruszyłam ramionami i otworzyłam drzwi. Na progu stał we własnej osobie Ross.<br />
– Ross? Co ty ty robisz? – zapytałam zdenerwowana. Nadal nie otrzęsłam się po pocałunku. Miałam nadzieję, że go już dziś nie spotkam.<br />
– Możemy porozmawiać? – odparł skruszony. – Proszę... – Zagryzłam wargę i przeklinając siebie w myślach wskazałam mu ręką by wszedł. Weszliśmy do góry, omijając salon. Nie chciałam, żeby chłopacy zaczęli rozmowę na temat antykoncepcji. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam go do środka. Rozejrzał się po pokoju i usiadł na łóżku. Poprosiłam go o chwilę, po czym wzięłam pierwsze lepsze ubrania z szafy i poszłam do łazienki się przebrać. Zrzuciłam brudne ubrania i wciągnęłam na siebie <a href="http://www.polyvore.com/zestaw_nr_73/set?id=185814497">czarne jeansy i ciemnozieloną koszulę w kratę.</a> Zrobiłam szybki makijaż i rozczesałam włosy, zostawiając je luźno spadające na ramiona. Powinno wystarczyć.<br />
Weszłam z powrotem do mojej sypialni. Niepewnie usiadłam koło blondyna i czekałam, aż coś powie. Ross zdenerwowany patrzył na czarny dywan i nie miał zamiaru się odzywać.<br />
– Ross? – spojrzał na mnie gryząc wargę. – O czym chciałeś porozmawiać? – odetchnął głęboko i złapał mnie za ręce. Zdziwiona spojrzałam na jego twarz. Był bardzo zdenerwowany, można nawet powiedzieć, że był zły na siebie. Nie zabrałam rąk, pomyślałam, że tak będzie mu łatwiej. <br />
– Ja... – zaczął. W jego oczach był strach. Zrobiło mi się go żal. Ścisnęłam trochę mocniej jego rękę, dodając mu otuchy. Wypuścił ze świstem powietrze. – Chciałem cię przeprosić. Nie powinienem był cię całować. Wiem, że jesteś na mnie zła.. ale musiałem tu przyjść. Poczucie winy nie dawało mi spokoju. Byłem taki głupi. Szłaś na randkę, a ja cię pocałowałem. Przepraszam cię...<br />
Przez chwilę panowała między nami cisza. Zastanawiałam się co powiedzieć. Ross unikał mojego wzroku jak ognia.<br />
– Uspokój się. To nie była twoja wina. Ja też zawiniłam, nie powinnam była cię prowokować. A poza tym Jacob nie jest moim chłopakiem, zaprosił mnie tylko na spotkanie... – powiedziałam uważając na słowa. – Tak właściwie to nie było tak źle.. – szepnęłam uśmiechając się lekko.<br />
Chłopak podniósł głowę i odwzajemnił gest z widoczną ulgą. Jest okay. Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Czuję się o wiele lepiej. Westchnęłam i wstałam. Podeszłam do toaletki i wyciągnęłam z niej naszyjnik po mojej babci. Gdy byłam mała nosiła go codziennie. Dostała go od swojego ukochanego w dniu jej osiemnastych urodzin. Błękitne oczko, bardzo przypominało mi tęczówki Josephine. Dostałam go w spadku po niej. Zagryzłam policzek od środka. Lubiłam jeździć do Włoch. Stamtąd pochodzi moja rodzina. Lubiłam ten klimat i kulturę.<br />
Spojrzałam na Rossa i zapytałam <br />
– Zapiąłbyś mi naszyjnik?<br />
Uśmiechnął się szeroko i pokiwał głową. Podszedł do mnie z tyłu, a ja podałam mu łańcuszek. Gdy dotknął mojej szyi, przypomniały mi się pocałunki, które tam składał. Zadrżałam. Zapiął wisiorek i złapał za ramiona. Delikatnie odwrócił mnie i spojrzał w moje oczy. Nim zdążyłam coś zrobić, pochylił lekko głowę i musnął moje wargi swoimi.<br />
– Ross... – szepnęłam oszołomiona.<br />
– Wyglądasz prześlicznie stokrotko. – uśmiechnął się i włożył mi coś do kieszeni spodni. Wyszedł zostawiając mnie samą. Wybiegłam za nim, ale gdy byłam już na dole, chłopak właśnie wychodził. Podeszłam do drzwi, a blondyn odwrócił się i ostatni raz się uśmiechnął. Koło bramy zaparkował Jacob, gdy zobaczył Rossa zrobił się cały czerwony i podszedł do nas. Złapałam Lyncha za rękę.<br />
– Cześć Lauro. – syknął Jacob. – A <i>on</i> co tu robi? – warknął patrząc gniewnie na blondyna.<br />
– Ciebie też miło widzieć. – mruknął Ross, mierząc go wzrokiem. <br />
– Uspokójcie się. – warknęłam, po czym zostawiłam ich, a sama poszłam po zgniłozieloną parkę i czarne kozaczki na słupku. Jeszcze przelotnie zerknęłam na lustro i zadowolona, wyszłam. – Możemy iść. Dobranoc Ross. – pocałowałam go w policzek i podeszłam do Stone'a. Młody Lynch uśmiechną się zwycięsko.<br />
Wsiadłam do samochodu, a zaraz po mnie mój dzisiejszy partner. Odpalił silnik i wyjechaliśmy na ulicę. Zapytałam dokąd mnie zabiera. Byłam trochę zaniepokojona. To była moja pierwsza randka i nieco się jej obawiałam.<br />
– Co powiesz na kino?<br />
Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. <br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<b>Piosenka: Alt-j (∆) Breezeblocks</b></div>
<div style="text-align: right;">
<b>Tłumaczenie tytułu: Proszę, nie odchodź, tak bardzo cię kocham.</b></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
____________________</div>
<br />
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
Witajcie kochani,</div>
<div style="text-align: right;">
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba. Chciałam go dodać w wigilię jako taki prezent świąteczny, no ale nie wyszło, niestety. Chcę złożyć Wam najszczersze życzenia, trochę spóźnione, ale lepiej późno niż wcale, prawda? Tak więc, dużo zdrowia, bo to najważniejsze (sama się o tym przekonałam), szczęścia i oczywiście spełnienia waszych najszczerszych marzeń. Także, życzę miłej przerwy świątecznej i zapraszam już za tydzień.</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<b><i>Nicole Lucy Lynch.</i></b></div>
<br />
<br />yukirinhttp://www.blogger.com/profile/09022263540280194641noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-8114328376985456331.post-17233211220242376302015-12-19T12:09:00.000+01:002015-12-26T17:19:31.457+01:00Chapter 1. Sail with me into the dark<div style="text-align: center;">
<br />
<i>Rozdział dedykowany <b>Angelice</b>, która po prostu zawsze jest ♥</i></div>
<br />
<span style="font-size: large;"><b>W</b></span>eszłam do domu po drodze ściągając trampki. Odłożyłam kluczyki na półkę i podeszłam do schodów. W całym domu panowała cisza i mrok. Można byłoby się od niej uzależnić. Weszłam na schody. Nagle jeden ze schodków zaskrzypiał hałaśliwie. Przystanęłam przerażona i wsłuchałam się w ciszę. Nie miałam zamiaru obudzić braci. Gdyby dowiedzieli się, że wychodzę z domu w nocy, zaczęli by się martwić. Nie chciałam, żeby ktoś wiedział o tym co robię. Odetchnęłam głęboko by uspokoić oddech i poszłam dalej. Na górze skręciłam w prawo, do swojego pokoju. Sypialnie chłopaków były z lewej strony, więc nie musiałam się martwić gdy byłam w pokoju, że kogoś obudzę. Otworzyłam drzwi i przejechałam ręką po ścianie w poszukiwaniu włącznika. W całym pokoju było ciemno i ponuro, a ja jeszcze nie zdążyłam przyzwyczaić oczu do ciemności. Gdy w końcu znalazłam to co szukałam, włączyłam światło i krzyknęłam przestraszona. Na fotelu obok okna siedział mój najstarszy brat, David. Zgrabiony, podparł głowę na rękach. Patrzył na mnie uważnie, mrużąc przy tym oczy. Zapewne poraziło go światło, bo zbyt długo siedział w ciemności. Nie spodziewałam się go tutaj. Po pierwsze powinien o tej porze jeszcze spać, a po drugie od śmierci mamy nie wchodził tutaj. Zbyt bardzo to pomieszczenie przypominało mu mamę.<br />
<br />
<a name='more'></a> – Gdzie byłaś? – zapytał spokojnie.<br />
– Na spacerze. – odpowiedziałam rzucając się na łóżko. – Wystraszyłeś mnie.<br />
– Jaki spacer trwa pięć godzin?!<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ_qjZr4ga19DWPa4B-nlJJMMNkRiCgWshjkbTBhumEfCVA0ymDxO1AV1KNys7cUD3v_5SqTKRNu0yICV7NcOUD6CQ0KJxS8EHBf97qFq4khJR-XCUR6NJdZojz7gn-MPdXCHC1hTtcdA/s1600/737b5b82145ec49d6f54297259fdefad.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="177" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ_qjZr4ga19DWPa4B-nlJJMMNkRiCgWshjkbTBhumEfCVA0ymDxO1AV1KNys7cUD3v_5SqTKRNu0yICV7NcOUD6CQ0KJxS8EHBf97qFq4khJR-XCUR6NJdZojz7gn-MPdXCHC1hTtcdA/s320/737b5b82145ec49d6f54297259fdefad.gif" width="320" /></a> – Długi? – odburknęłam. <br />
– Zmieniłaś się. – powiedział smutny.<br />
– Co ty nie powiesz. <br />
Zapadła cisza. Wpatrywałam się tępo w ścianę. Nie chciałam go urazić. Po prostu już nie jestem tą samą, słodką Laurą. Pora się przyzwyczaić Dav. Brunet wstał i chwilę na mnie popatrzył, po czym z westchnięciem opuścił mój pokój. Wtuliłam twarz w poduszkę. Chciało mi się płakać. Byłam zła na siebie i na cały świat. Myślałam nad słowami brata. Może miał rację. Zmieniłam się. Dorosłam. Wreszcie zrozumiałam, że świat to nie cholerna instytucja do spełniania życzeń.<br />
Odwróciłam się na plecy i spojrzałam w gwiazdy, na suficie. Zamknęłam na chwilę oczy. <br />
<br />
<i>Śmiech, radość, miłe słowa. Od jakiś dwóch godzin wciąż to słyszałam. W pustym pomieszczeniu zaraz obok mojej sypialni, rodzina robiła remont. Nie wiedziałam po co, dla kogo, ale nie pytałam. </i><br />
<i> – Laura! Chodź do nas. – krzyknął Adrian. Siedziałam w pokoju, a po moich policzkach płynęło kilka samotnych łez. </i><br />
<i> – Lauruś, kochanie. – mama weszła do pokoju. – Pomaluj z nami.</i><br />
<i>Westchnęłam, po czym starłam łzy. Rodzicielka widząc to podeszła do mnie i przytuliła. Szepnęła do mnie coś czego nigdy nie zapomnę.</i><br />
<i> – Pamiętaj, Lauro. Musisz być silna. Nigdy się nie poddawaj. Walcz o to co kochasz. Kocham cię. – Po tych słowach uśmiechnęła się do mnie i wstała z podłogi. Podała mi rękę, którą niepewnie złapałam. Poszliśmy razem do pokoju obok, a rodzeństwo powitało mnie nagłą ciszą. Byli tam wszyscy. David, Vanessa, Adrian i Nick. Uśmiechnęłam się lekko i wzięłam pędzel do ręki. </i><br />
<i> – To? Co mam robić? – zapytałam nieśmiało, a oni krzyknęli radośnie. Zaczęliśmy malować gwiazdy na suficie. Było naprawdę zabawnie. Pod koniec dnia, wszyscy byliśmy ubrudzeni farbą. Gdy zapytałam dla kogo jest ten pokój, rodzeństwo uśmiechnęło się i powiedziało, że dla mnie.</i><br />
<br />
Zaśmiałam się pod nosem. Otworzyłam powieki i wstałam z łóżka. Podeszłam do szafy i wybrałam ubrania na dzisiejszy dzień. Zdjęłam z siebie brudne dresy i rzuciłam je na łóżko.<br />
<i> Później się nimi zajmę.</i><br />
Ubrałam na siebie <a href="http://www.polyvore.com/zestaw_nr_31/set?id=147480012">czarną koszulkę i jeansy z dziurami</a>. Nie chciało mi się szukać jakiegoś wyszukanego outfitu. Zabrałam z krzesła torbę do szkoły, a telefon włożyłam do kieszeni, uprzednio sprawdzając godzinę. Wyszłam z pokoju, zamykając dokładnie drzwi. Cicho zbiegłam ze schodów i weszłam do łazienki, gdzie od razu stanęłam przed lustrem. Spojrzałam na swoją szarą, wychudzoną twarz. Oczy, które dawniej były pełne szczęścia i radości, dziś były zupełnie puste. Nie było w nich nic. Tylko ten smutek. Ten cholerny smutek, z którym nie umiałam już sobie poradzić. Sięgnęłam po szczoteczkę i zaczęłam szorować zęby. Myślałam o mamie i o tym jakby to było gdyby nie umarła. Wyplułam pastę i spojrzałam ponownie na swoje odbicie. Przejechałam długim paznokciem po policzku, robiąc czerwoną szramę. Bolało, ale nie tak bardzo jak stracenie kogoś, kogo kochałeś. Uśmiechnęłam się do siebie zadowolona. Wytarłam twarz białym ręcznikiem, brudząc go krwią. Nie miałam ochoty na śniadanie. Jak zresztą od kilku tygodni. Wciągnęłam na nogi buty, a bluzę zarzuciłam na ramiona. Zabrałam klucze i wyszłam z domu. Zajrzałam do garażu. Rozejrzałam się i widząc obiekt moich poszukiwań, podeszłam. Zabrałam deskorolkę po czym odjechałam w stronę szkoły. Czując wiatr ze włosach, uspokoiłam się. Dojechałam na skrzyżowanie, gdy nagle poczułam ból w okolicy żeber. Wydałam z siebie głośne warknięcie, gdy mój tyłek nieprzyjemnie zetknął się z betonem. Gdy wzrok mi się wyostrzył, nad sobą zobaczyłam blondyna.<br />
– Przepraszam – powiedział przestraszony. – Nic ci nie jest? Nie zauważyłem cię.<br />
Chciałam się podnieść, ale gdy tylko spróbowałam syknęłam. Chłopak zrobił większe oczy i pomógł mi wstać. <br />
– Boli cię coś? – zapytał, uważnie się mi przyglądając.<br />
– Nie. – burknęłam.<br />
– Pomóc ci jakoś? – Przyjrzałam mu się. Był widocznie zmartwiony. Zaprzeczyłam głową. Zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. Chwilę tak staliśmy mierząc się nawzajem wzrokiem. Wyglądał jak typowy nastolatek. Jednak to co najbardziej przyciągnęło moją uwagę, było to, że wyglądał na naprawdę przerażonego. Gdy otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ocknęłam się i weszłam na jezdnię. Czułam na sobie jego wzrok, jednak nie zwracałam na to uwagi. Podeszłam do deskorolki i schyliłam się po nią. Spojrzałam na nią uważnie. Gdzieniegdzie zauważyłam zdarcia. Westchnęłam przeciągle. Nie oglądając się na blondyna pojechałam w stronę liceum. – Poczekaj! <br />
<div style="text-align: center;">
*** </div>
Otworzyłam wielkie drzwi wejściowe i weszłam do środka. W szkole panowała cisza. Raczej niewiele uczniów o tej porze przychodzi do szkoły. W końcu była dopiero 7:20, a zajęcia zaczynały się o 8:00. Lubiłam przychodzić do liceum o tej porze. Podobała mi się ta cisza. Było tu tak spokojnie. Nigdy nie lubiłam gwaru i tłumu. Zawsze odsuwałam się na bok.<br />
Przeszłam korytarzem do swojej szafki. Odblokowałam ją, po czym włożyłam tam deskorolkę i niepotrzebne książki z torby. Zerknęłam na małe lusterko przyczepione do drzwiczek. Rana zaschła i pozostało uczucie pieczenia. Wyglądała jak blizna. Nie przejęłam się tym zbytnio. Zablokowałam szafkę i weszłam na piętro, gdzie znajdowała się klasa biologiczna. Usiadłam na swoim miejscu, na końcu sali, przy oknie. Dotknęłam nadgarstek, na który upadłam. Nie wyglądał zbyt dobrze. W swoim kolorze przypominał dorodną śliwkę. Skrzywiłam się gdy poczułam ból. Pomasowałam go przez chwilę i zajęłam się oglądaniem świata za oknem. Był początek wiosny, więc coraz częściej widywałam zieleń. Gdy zobaczyłam grupę ludzi wchodzących do szkoły, skrzywiłam się. Położyłam głowę na ławkę i nasłuchiwałam powstającego gwaru.<br />
Niedługo potem w klasie zaczęli zbierać się uczniowie. Niechętnie się podniosłam. Denerwowały mnie ich śmiechy. Nie mogłam ich znieść. Pewnie dlatego, że ja od dawna nie miałam powodu do śmiechu. Zadzwonił dzwonek, a nauczycielka weszła do pomieszczenia. Spojrzała na nas, po czym kazała otworzyć podręczniki na stronie dwieście trzydziestej ósmej, a ona sama zaczęła przeglądać internet. Nikt nie posłuchał, robił co chciał. Westchnęłam i nie mając co robić zatopiłam się w lekturze. Jakoś w połowie lekcji do klasy ktoś wszedł. Podniosłam wzrok i oniemiałam. Na środku klasy stał blondyn, który jeszcze niedawno mnie potrącił. Zmarszczyłam brwi, gdy na mnie spojrzał, a on tylko się uśmiechnął.<br />
– Dzień dobry. – zwrócił się do nauczycielki, co skwitowała lekkim kiwnięciem głowy.<br />
– Ty musisz być... – przerwała i podniosła brwi.<br />
– Ross Lynch. – szybko odpowiedział, zerkając przelotnie na uczniów. Nikt jednak nie zainteresował się zbytnio przybyszem. Lynch... znajome. Tylko kto to był? <br />
– No tak... – powiedziała, po czym skierowała się do nas. – Dzieci to jest Ross Lynch i będzie od dziś chodził z wami na te zajęcia.<br />
– Ojej! – pisnęła Emma Rose, rudowłosa dziewczyna należąca do popularsów. Największa idiotka i zdzira w szkole. – Przecież to Ross! Ten <i>sławny</i> Ross. – wszyscy jak na zawołanie podnieśli głowy i powstało zamieszanie. Blondyn tylko stał i uśmiechał się. No tak. Lynch. Jak mogłam nie skojarzyć. Rose co chwile o nim gada. Każdy kto chociaż przez chwilę z nią rozmawiał, wiedział, że jest największą fanką. <br />
– Cisza! – krzyknęła zdenerwowana profesorka. Gdy zapanował spokój, kontynuowała. – A więc Ron...<br />
– Ross – poprawił ją.<br />
– Tak, tak, no przecież mówię. Więc usiądź w wolnej ławce i wyciągnij książkę. Klasa poda ci stronę... – odpowiedziała i ponowiła to, co jej przerwano.<br />
Blondyn zerknął w moją stronę i gdy zobaczył pustą ławkę przede mną, usiadł tam. Zaskoczona spojrzałam na niego. Cała klasa patrzyła na mnie ze zszokowaniem i niesmakiem. Nawet już nie próbowali ukryć takich spojrzeń. Zgarbiłam się bardziej. Poczułam się jak bezbronne dziecko, które zgubiło mamę.<br />
– Cześć – szepnął... Ross? Tak, Ross.<br />
– Eee, cześć? – zapytałam, aniżeli odpowiedziałam.<br />
– Na pewno nic ci się nie stało? – nie odpowiedziałam. Patrzyłam na książkę, nie mogąc się skupić na przeczytaniu chociażby linijki tekstu. Czułam na sobie wzrok blondyna. W sumie, jego oczy miały całkiem ładny odcień mlecznej czekolady.<br />
– Prześladujesz mnie? – zapytałam po chwili. – Czy może po prostu robisz sobie ze mnie żarty, jak każdy w tej klasie? – warknęłam. Byłam zła. Miałam już dość tych wszystkich wyzwisk i poniżeń.<br />
– Co? – zapytał zaskoczony. – Prześladują cię w szkole? – Spuściłam wzrok zła. Nie miałam ochoty mu się spowiadać – Przykro mi...<br />
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Wydawał się naprawdę współczuć.<br />
– Nie potrzebuję litości. – odpowiedziałam oschle. <br />
– Mnie w poprzedniej szkole też wyśmiewano. – szepnął zawstydzony. Mogłam usłyszeć to tylko ja, ponieważ powiedział to bardzo cicho. Zdziwiona podniosłam brwi.<br />
Jego? Myślałam, że był w szkole popularny czy coś. Najwidoczniej nie. Odwróciłam wzrok. Między nami panowała niezręczna cisza, którą chwilę później przerwał.<br />
– Jestem Ross.<br />
– Wiem. – uśmiechnęłam się lekko. Tylko na tyle mnie było stać. <br />
– A ty jak się nazywasz? – zapytał, odwzajemniając mój gest. Spojrzałam na niego, niepewna czy mogę mu zaufać. Przecież i tak prędzej czy później się dowie. Lepiej by było gdyby dowiedział się tego ode mnie.<br />
– Ehh... Laura. – przedstawiłam się.<br />
– Więc Lauro... Która strona?<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<b>Piosenka: Awolnation - Sail</b></div>
<div style="text-align: right;">
<b>Tłumaczenie tytułu: Odpłyń ze mną w głąb ciemności.</b> <br />
<div style="text-align: center;">
___________________________</div>
<br />
Witajcie kochani!<br />
Mam nadzieję, że się podoba. Piszcie co tam u was słychać! U mnie po staremu. Same nudy na pudy ^^ Jeżdżę od lekarza do lekarza. 22 grudnia znów mam kolejną wizytę. Co zrobisz? Nic nie zrobisz.<br />
Miłego dnia, życzę. Do zobaczenia za tydzień! :*<br />
<br />
<b><i>Nicole Lucy Lynch</i></b></div>
<div style="text-align: right;">
</div>
yukirinhttp://www.blogger.com/profile/09022263540280194641noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-8114328376985456331.post-27333178818166854782015-12-15T21:23:00.000+01:002015-12-19T11:16:16.963+01:00Liebster Blog Awards<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxkAFBsG7EMrZsJKxswqBK3icUpBKg10aKFTfNRzOrBrJmXxpdFCXCONXpYXLlVuBwLs2zOhO4jaXFejJXDpYqsXKeL1iI7uOrCJIZ0j9qKa6mzFIhiMMgx8yLCAbnVywK7wdJpaU-RS0/s1600/tumblr_nn53wa3PMP1suu3yio1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="122" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxkAFBsG7EMrZsJKxswqBK3icUpBKg10aKFTfNRzOrBrJmXxpdFCXCONXpYXLlVuBwLs2zOhO4jaXFejJXDpYqsXKeL1iI7uOrCJIZ0j9qKa6mzFIhiMMgx8yLCAbnVywK7wdJpaU-RS0/s200/tumblr_nn53wa3PMP1suu3yio1_500.gif" width="200" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
Bardzo serdecznie dziękuję <i>Ashley</i> za nominację. Bardzo, bardzo dziękuję ! Jestem naprawdę mile zaskoczona ^^</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="color: #ffd966;">PYTANIA I MOJE ODPOWIEDZI:</span></h2>
<div style="text-align: center;">
1. Masz ulubioną piosenkę ? (jeśli tak, to jak brzmi jej tytuł ?)</div>
<div style="text-align: center;">
– Eee, jakby się nad tym zastanowić to chyba nie mam jednej ulubionej piosenki. Chociaż bardzo często słucham piosenek typu: Alt-J (∆) Breezeblocks; Awolnation - Sail; Hozier - Take me to church; wywołują u mnie takie dziwne ciarki. Uwielbiam je. Oczywiście słucham też piosenek R5, bo jakby inaczej (kocham je). Bardzo lubię też Soundtracks z filmów. No i to co zazwyczaj leci w radiu.</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div style="text-align: center;">
2. Jak ma na imię twoja przyjaciółka ?</div>
<div style="text-align: center;">
– Oczywiście <b>Angelika</b>, bez której ciężko mi żyć ♥ No i oczywiście<b> Kaja</b> ♥</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
3. Jaki jest twój ulubiony serial, jeśli takowy masz.</div>
<div style="text-align: center;">
– Myślę, że jest to na pewno<i> Teen Wolf</i>. Zaczynam również oglądać seriale typu <i>Plotkara, Pamiętniki Wampirów, Grimm, Pretty Little Liars, American Horror Story, Glee, Jej szerokość Afrodyta i Zaklinaczka Dusz</i>. Uff, dużo tego ^^ Ale myślę, że odpowiedziałam na pytanie.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
4. Jakie masz motto ?</div>
<div style="text-align: center;">
– Hm, motto ? <i>Odnaleźć siebie, umiłować to, co trwa i poczuć, jak piękne jest życie... </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
5. Ulubiona lektura ?</div>
<div style="text-align: center;">
– W podstawówce nienawidziłam lektur, ale teraz gdy jestem starsza niektóre książki mi się podobają. Np. <i>Mały Książę, Oskar i Pani Róża, Romeo i Julia</i>.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
6. Ile masz swoich książek ?</div>
<div style="text-align: center;">
– Myślę, że mogę powiedzieć dużo. I chcę moją biblioteczkę powiększać bardziej !</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
7. Lubisz szpinak ?</div>
<div style="text-align: center;">
– Nie. Kiedyś go lubiłam, ale teraz jakoś mi zbrzydł. Tak jakoś samo przyszło... Chociaż jestem na dobrej drodze by znów go polubić. Jeszcze do niedawno miałam odruchy wymiotne, a teraz spokojnie mogę go zjeść, choć nadal mi nie smakuje. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
8. W jakim rejonie Polski mieszkasz ?</div>
<div style="text-align: center;">
– Wielkopolanin stawia się na służbę ^^</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
9. Wolisz czytać czy pisać wiersze ?</div>
<div style="text-align: center;">
– Czytać, jednak jest taki czas kiedy nam ochotę coś naskrobać.</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
No, dotarliśmy do końca. Mam nadzieję, Ash, że jesteś zadowolona z odpowiedzi :) Bardzo serdecznie zapraszam na jej bloga <i>resnaye.blogspot.com. </i>Niestety dziś nikogo nie nominuję, może następnym razem :)<br />
Miłego wieczoru.<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<i><b>Nicole Lucy Lynch </b></i></div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: "trebuchet ms" , sans-serif;"></span></i></div>
yukirinhttp://www.blogger.com/profile/09022263540280194641noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8114328376985456331.post-45606889875505764022015-12-11T12:07:00.000+01:002015-12-11T15:37:28.319+01:00Prologue<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Szczególne podziękowania dla <b>Zuzi</b>, która jako pierwsza przeczytała te wypociny.</i><br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=MYSVMgRr6pw">Podkład muzyczny</a></div>
<br />
Godzina 3:19. Piątek. 27 maja, 2010 rok. Jeden z najlepszych szpitali w Los Angeles. Zupełna cisza i nagle płacz dziewczyny rozlegający się po całym oddziale intensywnej terapii. To ja... trzy lata temu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tego dnia moja mama miała wpadek. Dokładnie o 3:19 zmarła na stole operacyjnym. Jechała z pracy gdy nagle jakiś pijany idiota spowodował wypadek. Ostatnie słowa jakie od niej usłyszałam to "Już jestem w drodze kochanie, niedługo będę. Kocham was". To było straszne. Znów straciłam osobę, na której mi cholernie zależało. Tego co się ze mną działo nie da się opisać. Siedziałam w korytarzu, na podłodze i ryczałam. Mój najstarszy brat poszedł do lekarza porozmawiać. Reszta mojego rodzeństwa siedziała w domu i nie wiedziała o tym co się stało. Czekała na telefon od nas. Bałam się do nich zadzwonić i powiedzieć o wszystkim. Nie byłam w stanie. Nie mogłam przestać płakać. Nowe łzy wciąż zalewały moje oczy. Trzęsłam się z bólu. Chciałam sobie coś zrobić, cokolwiek byle tylko ukoić nerwy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<a name='more'></a><br />
<blockquote class="tr_bq">
Pierwszą osobą, którą straciłam był mój ojciec. To było jakieś siedem lat temu. Pracował akurat w jakimś barze z szybkimi przekąskami, kiedy wybuchł pożar. Nie zdążył się wydostać. Zginął na miejscu z paroma osobami. Po tym wypadku, nie byliśmy już szczęśliwą rodziną jak kiedyś. Mama całymi nocami płakała, a w dzień starała się być silna. Dla nas. Jednak po jakimś czasie zaczęła zaniedbywać pracę i obowiązki domowe, dlatego postanowiliśmy zamieszkać u cioci Cassie, siostry taty. Przyjęła nas z otwartymi ramionami. Pomagała nam jak tylko mogła, ale ona też już nie dawała sobie rady sama. Razem z rodzeństwem znaleźliśmy pracę i kupiliśmy mały domek na obrzeżach miasta. Wszystko się ułożyło. Zapomnieliśmy o bólu. </blockquote>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kilka godzin później uspokoiłam się na tyle żeby pojechać do domu. David pomógł mi wysiąść. Nie miałam nawet siły, by stać sama. Nogi miałam jak z waty. Na twarzy brata zauważyłam zaschnięte łzy. On też cierpiał, ale był silny. Jak mama... </div>
<div style="text-align: justify;">
Zapukał do drzwi i już po chwili usłyszałam kroki. A raczej bieg. Otworzyła nam zmartwiona Vanessa. Spojrzała na Davida, a zaraz potem na mnie. Pokręciła niedowierzająco głową i upadła na podłogę wybuchając głośnym płaczem. Klęknęłam koło niej i ją przytuliłam, po czym sama znów się rozpłakałam. Na korytarzu zauważyłam moich braci. Mieli w oczach łzy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po kilku miesiącach Van wyjechała z kraju, żeby zrobić karierę. Nie chciała powiedzieć dokąd jedzie. Pożegnała się z nami i pojechała, od tej pory nie dostaliśmy od niej żadnej wiadomości. Jakby zapadła się pod ziemię. Byłam na nią zła, że nas opuściła, że nie została z nami. Powinniśmy być razem i się wspierać. A ona tak po prostu wyjechała. Jednak po roku dostałam od niej list. Napisała w nim, że już dawno chciała to zrobić, a śmierć mamy jej to ułatwiła. Tęskniła za nami. Bardzo. Jednak nie miała zamiaru szybko przyjeżdżać. </div>
<div style="text-align: justify;">
Potem już nic nie wysłała. To był jej jedyny list. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niewiarygodne, że pamiętam to z najmniejszymi szczegółami, chociaż minęły już trzy lata. Siedzę właśnie na urwisku i oglądam wschód słońca. Znów w nocy nie mogłam spać. Rozmyślałam nad sensem życia. </div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Czy kiedykolwiek będę szczęśliwa ?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Westchnęłam. Wstałam i otrzepałam dresy. Ostatni raz spojrzałam na słońce i odwróciłam się po czym pobiegłam do domu. <i> </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i> Czas zacząć kolejny ciężki dzień... </i><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
______________________</div>
<div style="text-align: right;">
<br />
<i>Jej! Tak więc, witam was na moim nowiusieńkim blogu ^^ God, ale się cieszę ^^ Tak jak mówiłam, to jest ten mój projekt. Mam nadzieję, że blog wam się spodoba. Opowiadanie będzie takie same, jak chciałam napisać na tamtym blogu. Dużo się nie zmieniło. Usunęłam nie potrzebnych bohaterów, poprawiłam prolog, no i rozdziały będą bardziej spójne i ciekawe (mam nadzieję). No i jak zwykle, zapraszam do komentowania, obserwowania i... Co jeszcze można robić na blogu? Eh, róbcie co chcecie :*</i><br />
<br />
<i> <b>Nicole Lucy Lynch</b> </i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
yukirinhttp://www.blogger.com/profile/09022263540280194641noreply@blogger.com6