sobota, 19 grudnia 2015

Chapter 1. Sail with me into the dark


 Rozdział dedykowany Angelice, która po prostu zawsze jest ♥

Weszłam do domu po drodze ściągając trampki. Odłożyłam kluczyki na półkę i podeszłam do schodów. W całym domu panowała cisza i mrok. Można byłoby się od niej uzależnić. Weszłam na schody. Nagle jeden ze schodków zaskrzypiał hałaśliwie. Przystanęłam przerażona i wsłuchałam się w ciszę. Nie miałam zamiaru obudzić braci. Gdyby dowiedzieli się, że wychodzę z domu w nocy, zaczęli by się martwić. Nie chciałam, żeby ktoś wiedział o tym co robię. Odetchnęłam głęboko by uspokoić oddech i poszłam dalej. Na górze skręciłam w prawo, do swojego pokoju. Sypialnie chłopaków były z lewej strony, więc nie musiałam się martwić gdy byłam w pokoju, że kogoś obudzę. Otworzyłam drzwi i przejechałam ręką po ścianie w poszukiwaniu włącznika. W całym pokoju było ciemno i ponuro, a ja jeszcze nie zdążyłam przyzwyczaić oczu do ciemności. Gdy w końcu znalazłam to co szukałam, włączyłam światło i krzyknęłam przestraszona. Na fotelu obok okna siedział mój najstarszy brat, David. Zgrabiony, podparł głowę na rękach. Patrzył na mnie uważnie, mrużąc przy tym oczy. Zapewne poraziło go światło, bo zbyt długo siedział w ciemności. Nie spodziewałam się go tutaj. Po pierwsze powinien o tej porze jeszcze spać, a po drugie od śmierci mamy nie wchodził tutaj. Zbyt bardzo to pomieszczenie przypominało mu mamę.

     – Gdzie byłaś? – zapytał spokojnie.
    – Na spacerze. – odpowiedziałam rzucając się na łóżko. – Wystraszyłeś mnie.
    – Jaki spacer trwa pięć godzin?!
    – Długi? – odburknęłam.
    – Zmieniłaś się. – powiedział smutny.
    – Co ty nie powiesz.
Zapadła cisza. Wpatrywałam się tępo w ścianę. Nie chciałam go urazić. Po prostu już nie jestem tą samą, słodką Laurą. Pora się przyzwyczaić Dav. Brunet wstał i chwilę na mnie popatrzył, po czym z westchnięciem opuścił mój pokój. Wtuliłam twarz w poduszkę. Chciało mi się płakać. Byłam zła na siebie i na cały świat. Myślałam nad słowami brata. Może miał rację. Zmieniłam się. Dorosłam. Wreszcie zrozumiałam, że świat to nie cholerna instytucja do spełniania życzeń.
Odwróciłam się na plecy i spojrzałam w gwiazdy, na suficie. Zamknęłam na chwilę oczy.

 Śmiech, radość, miłe słowa. Od jakiś dwóch godzin wciąż to słyszałam. W pustym pomieszczeniu zaraz obok mojej sypialni, rodzina robiła remont. Nie wiedziałam po co, dla kogo, ale nie pytałam.
     – Laura! Chodź do nas. – krzyknął Adrian. Siedziałam w pokoju, a po moich policzkach płynęło kilka samotnych łez. 
     – Lauruś, kochanie. – mama weszła do pokoju. – Pomaluj z nami.
Westchnęłam, po czym starłam łzy. Rodzicielka widząc to podeszła do mnie i przytuliła. Szepnęła do mnie coś czego nigdy nie zapomnę.
    – Pamiętaj, Lauro. Musisz być silna. Nigdy się nie poddawaj. Walcz o to co kochasz. Kocham cię. – Po tych słowach uśmiechnęła się do mnie i wstała z podłogi. Podała mi rękę, którą niepewnie złapałam. Poszliśmy razem do pokoju obok, a rodzeństwo powitało mnie nagłą ciszą. Byli tam wszyscy. David, Vanessa, Adrian i Nick. Uśmiechnęłam się lekko i wzięłam pędzel do ręki. 
    – To? Co mam robić? – zapytałam nieśmiało, a oni krzyknęli radośnie. Zaczęliśmy malować gwiazdy na suficie. Było naprawdę zabawnie. Pod koniec dnia, wszyscy byliśmy ubrudzeni farbą. Gdy zapytałam dla kogo jest ten pokój, rodzeństwo uśmiechnęło się i powiedziało, że dla mnie.

Zaśmiałam się pod nosem. Otworzyłam powieki i wstałam z łóżka. Podeszłam do szafy i wybrałam ubrania na dzisiejszy dzień. Zdjęłam z siebie brudne dresy i rzuciłam je na łóżko.
    Później się nimi zajmę.
Ubrałam na siebie czarną koszulkę i jeansy z dziurami. Nie chciało mi się szukać jakiegoś wyszukanego outfitu. Zabrałam z krzesła torbę do szkoły, a telefon włożyłam do kieszeni, uprzednio sprawdzając godzinę. Wyszłam z pokoju, zamykając dokładnie drzwi. Cicho zbiegłam ze schodów i weszłam do łazienki, gdzie od razu stanęłam przed lustrem. Spojrzałam na swoją szarą, wychudzoną twarz. Oczy, które dawniej były pełne szczęścia i radości, dziś były zupełnie puste. Nie było w nich nic. Tylko ten smutek. Ten cholerny smutek, z którym nie umiałam już sobie poradzić. Sięgnęłam po szczoteczkę i zaczęłam szorować zęby. Myślałam o mamie i o tym jakby to było gdyby nie umarła. Wyplułam pastę i spojrzałam ponownie na swoje odbicie. Przejechałam długim paznokciem po policzku, robiąc czerwoną szramę. Bolało, ale nie tak bardzo jak stracenie kogoś, kogo kochałeś. Uśmiechnęłam się do siebie zadowolona. Wytarłam twarz białym ręcznikiem, brudząc go krwią. Nie miałam ochoty na śniadanie. Jak zresztą od kilku tygodni. Wciągnęłam na nogi buty, a bluzę zarzuciłam na ramiona. Zabrałam klucze i wyszłam z domu. Zajrzałam do garażu. Rozejrzałam się i widząc obiekt moich poszukiwań, podeszłam. Zabrałam deskorolkę po czym odjechałam w stronę szkoły. Czując wiatr ze włosach, uspokoiłam się. Dojechałam na skrzyżowanie, gdy nagle poczułam ból w okolicy żeber. Wydałam z siebie głośne warknięcie, gdy mój tyłek nieprzyjemnie zetknął się z betonem. Gdy wzrok mi się wyostrzył, nad sobą zobaczyłam blondyna.
    – Przepraszam – powiedział przestraszony. – Nic ci nie jest? Nie zauważyłem cię.
Chciałam się podnieść, ale gdy tylko spróbowałam syknęłam. Chłopak zrobił większe oczy i pomógł mi wstać.
    – Boli cię coś? – zapytał, uważnie się mi przyglądając.
    – Nie. – burknęłam.
    – Pomóc ci jakoś? –  Przyjrzałam mu się. Był widocznie zmartwiony. Zaprzeczyłam głową. Zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. Chwilę tak staliśmy mierząc się nawzajem wzrokiem. Wyglądał jak typowy nastolatek. Jednak to co najbardziej przyciągnęło moją uwagę, było to, że wyglądał na naprawdę przerażonego. Gdy otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ocknęłam się i weszłam na jezdnię. Czułam na sobie jego wzrok, jednak nie zwracałam na to uwagi. Podeszłam do deskorolki i schyliłam się po nią. Spojrzałam na nią uważnie. Gdzieniegdzie zauważyłam zdarcia. Westchnęłam przeciągle. Nie oglądając się na blondyna pojechałam w stronę liceum. – Poczekaj! 
*** 
    Otworzyłam wielkie drzwi wejściowe i weszłam do środka. W szkole panowała cisza. Raczej niewiele uczniów o tej porze przychodzi do szkoły. W końcu była dopiero 7:20, a zajęcia zaczynały się o 8:00. Lubiłam przychodzić do liceum o tej porze. Podobała mi się ta cisza. Było tu tak spokojnie. Nigdy nie lubiłam gwaru i tłumu. Zawsze odsuwałam się na bok.
Przeszłam korytarzem do swojej szafki. Odblokowałam ją, po czym włożyłam tam deskorolkę i niepotrzebne książki z torby. Zerknęłam na małe lusterko przyczepione do drzwiczek. Rana zaschła i pozostało uczucie pieczenia. Wyglądała jak blizna. Nie przejęłam się tym zbytnio. Zablokowałam szafkę i weszłam na piętro, gdzie znajdowała się klasa biologiczna. Usiadłam na swoim miejscu, na końcu sali, przy oknie. Dotknęłam nadgarstek, na który upadłam. Nie wyglądał zbyt dobrze. W swoim kolorze przypominał dorodną śliwkę. Skrzywiłam się gdy poczułam ból. Pomasowałam go przez chwilę i zajęłam się oglądaniem świata za oknem. Był początek wiosny, więc coraz częściej widywałam zieleń. Gdy zobaczyłam grupę ludzi wchodzących do szkoły, skrzywiłam się. Położyłam głowę na ławkę i nasłuchiwałam powstającego gwaru.
   Niedługo potem w klasie zaczęli zbierać się uczniowie. Niechętnie się podniosłam. Denerwowały mnie ich śmiechy. Nie mogłam ich znieść. Pewnie dlatego, że ja od dawna nie miałam powodu do śmiechu. Zadzwonił dzwonek, a nauczycielka weszła do pomieszczenia. Spojrzała na nas, po czym kazała otworzyć podręczniki na stronie dwieście trzydziestej ósmej, a ona sama zaczęła przeglądać internet. Nikt nie posłuchał, robił co chciał. Westchnęłam i nie mając co robić zatopiłam się w lekturze. Jakoś w połowie lekcji do klasy ktoś wszedł. Podniosłam wzrok i oniemiałam. Na środku klasy stał blondyn, który jeszcze niedawno mnie potrącił. Zmarszczyłam brwi, gdy na mnie spojrzał, a on tylko się uśmiechnął.
   – Dzień dobry. – zwrócił się do nauczycielki, co skwitowała lekkim kiwnięciem głowy.
   – Ty musisz być... – przerwała i podniosła brwi.
   – Ross Lynch. – szybko odpowiedział, zerkając przelotnie na uczniów. Nikt jednak nie zainteresował się zbytnio przybyszem. Lynch... znajome. Tylko kto to był?
   – No tak... – powiedziała, po czym skierowała się do nas. – Dzieci to jest Ross Lynch i będzie od dziś chodził z wami na te zajęcia.
   – Ojej! – pisnęła Emma Rose, rudowłosa dziewczyna należąca do popularsów. Największa idiotka i zdzira w szkole. – Przecież to Ross! Ten sławny Ross. – wszyscy jak na zawołanie podnieśli głowy i powstało zamieszanie. Blondyn tylko stał i uśmiechał się. No tak. Lynch. Jak mogłam nie skojarzyć. Rose co chwile o nim gada. Każdy kto chociaż przez chwilę z nią rozmawiał, wiedział, że jest największą fanką.
   – Cisza! – krzyknęła zdenerwowana profesorka. Gdy zapanował spokój, kontynuowała. – A więc Ron...
   – Ross – poprawił ją.
   – Tak, tak, no przecież mówię. Więc usiądź w wolnej ławce i wyciągnij książkę. Klasa poda ci stronę... – odpowiedziała i ponowiła to, co jej przerwano.
Blondyn zerknął w moją stronę i gdy zobaczył pustą ławkę przede mną, usiadł tam. Zaskoczona spojrzałam na niego. Cała klasa patrzyła na mnie ze zszokowaniem i niesmakiem. Nawet już nie próbowali ukryć takich spojrzeń. Zgarbiłam się bardziej. Poczułam się jak bezbronne dziecko, które zgubiło mamę.
   – Cześć – szepnął... Ross? Tak, Ross.
   – Eee, cześć? – zapytałam, aniżeli odpowiedziałam.
   – Na pewno nic ci się nie stało? – nie odpowiedziałam. Patrzyłam na książkę, nie mogąc się skupić na przeczytaniu chociażby linijki tekstu. Czułam na sobie wzrok blondyna. W sumie, jego oczy miały całkiem ładny odcień mlecznej czekolady.
   – Prześladujesz mnie? – zapytałam po chwili. – Czy może po prostu robisz sobie ze mnie żarty, jak każdy w tej klasie? – warknęłam. Byłam zła. Miałam już dość tych wszystkich wyzwisk i poniżeń.
   – Co? – zapytał zaskoczony. – Prześladują cię w szkole? – Spuściłam wzrok zła. Nie miałam ochoty mu się spowiadać – Przykro mi...
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Wydawał się naprawdę współczuć.
   – Nie potrzebuję litości. – odpowiedziałam oschle.
   – Mnie w poprzedniej szkole też wyśmiewano. – szepnął zawstydzony. Mogłam usłyszeć to tylko ja, ponieważ powiedział to bardzo cicho. Zdziwiona podniosłam brwi.
Jego? Myślałam, że był w szkole popularny czy coś. Najwidoczniej nie. Odwróciłam wzrok. Między nami panowała niezręczna cisza, którą chwilę później przerwał.
   – Jestem Ross.
   – Wiem. – uśmiechnęłam się lekko. Tylko na tyle mnie było stać.
   – A ty jak się nazywasz? – zapytał, odwzajemniając mój gest. Spojrzałam na niego, niepewna czy mogę mu zaufać. Przecież i tak prędzej czy później się dowie. Lepiej by było gdyby dowiedział się tego ode mnie.
   – Ehh... Laura. – przedstawiłam się.
   – Więc Lauro... Która strona?

Piosenka: Awolnation - Sail
Tłumaczenie tytułu: Odpłyń ze mną w głąb ciemności.
 ___________________________

Witajcie kochani!
Mam nadzieję, że się podoba. Piszcie co tam u was słychać! U mnie po staremu. Same nudy na pudy ^^ Jeżdżę od lekarza do lekarza. 22 grudnia znów mam kolejną wizytę. Co zrobisz? Nic nie zrobisz.
Miłego dnia, życzę. Do zobaczenia za tydzień! :*

  Nicole Lucy Lynch

7 komentarzy:

  1. Nice... :*
    No princesso, postarałaś się. Pięknie :) Szkoda mi Laury :/ Ale od teraz Ross chyba przy niej będzie, nie?

    Czekam na kolejny rozdział i więcej faktów :)

    ~Red

    P.S. Przepraszam, że tak krótko, ale nie mam jakoś dzisiaj weny :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Okay ♥ Byle szybciutko kochanienka! :*

      Usuń
    2. Witam *,* ten rozdział to zwyczajna klapa. Ehh nawet zasypiam ;> Ppff lipa kochana ; 3 Zaraz pełno będzie ...

      Hahaahaha ♥ ! Mam dobry humor, więc sobie żartuje z tego u ↑ góry ; 3 sorry
      Jej rozdział Mega *.* zakochałam się !
      " RON" chyba lubisz to imię nawet bardzo :xxx hihi
      Co więcej ?? Szkoda zrobiło mi się Laury ;/ staram się wczuć hihi ★ Jej za to mam nadzieję, że Rossitka jej nie zostawi :D zostanie przy niej ^^ przyjaciele = bardzo dobrzy przyjaciele = miłość= big love ♥♥♥ odwala ^^
      PS. Bardzo dobrze znam osobę dla której dedykowany został rozdział. Wiem, że ogromnie się cieszyła i jest bardzo szczęśliwa z tego powodu ♥

      Natomiast jaa ! No jaa *.* czekam na 2 !
      Kochana ;* z niecierpliwością
      Na zawsze Jasmine Theo ( Twój wódz)

      Usuń
    3. Haha, postarałaś się kochana ^^

      Usuń
  3. Czy się kiedyś NIE STARAŁAM ?!

    OdpowiedzUsuń